Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

głem jego pieszczotom i prośbom. Wróciłem do hrabiego z żądaniem, aby mi bez żadnych warunków pozwolił zostać. Ustąpił. — Zanadto kochasz Rogera, powiedział mi, abyś dopuścił na jakikolwiek skandal pod jego bokiem. Nie obiecuj mi nic, zgadzam się na to. Zostawiam syna mojego i moje dobre imię twojej życzliwej opiece.
Uregulowawszy swoje interesy, pan Flamarande odjechał do Londynu, spytawszy wprzód żony, co woli, czy jechać z nim czy pozostać w kraju. — Zostawił jej wolny wybór. — Odpowiedziała mu, że wybierać nie może, i że żadnemu jego projektowi nie ma zamiaru się sprzeciwiać. To ślepe posłuszeństwo wcale mu nie było na rękę. Nie chciał już nią się zajmować; ale nie chciał, aby ona to spostrzegła. — A więc, rzekł do niej nakoniec, pojedź do Paryża. Tam dla Rogera klimat lepszy jak w Londynie; ale jeźlibyś miała kiedy najmniejszą chęć odwidzić mnie i ujrzeć Anglję, napisz tylko do mnie — a jestem zawsze na twoje rozkazy.

LII.

Pojechał i przepędził w Anglji ostatnie dziesięć lat życia, nie pokazując się tylko od czasu do czasu w Paryżu. Służył mu rzeczywiście ten chłodny i mglisty klimat, odmłodniał w nim prawie. Prawda że więcej tam uważał na siebie, tak, jakby się bał narazić sobie kogo swojemi naukowemi zajęciami. Pewną jest rzeczą, że dał się usidlić i opanować. Ten uparty i nieugięty człowiek wynalazł sobie panią bez zasad, chciwą lekkich rozrywek, oddaną tylko wyłącznie instynktom, a co najdziwniejsza — bez rozsądku i wykształcenia. Szczęściem nie mieli dzieci. Hrabia mało bywał w świecie, chociaż niechętnie wyrzekał się częstych stosunków z wielkim światem, przyjmował za to u siebie poufałe grono osób wybranych.