Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tego rodzaju, jeźli Ci powiem, że dzień w którym on zacznie żyć tylko dla Ciebie, dzień w którym zostaniesz jego żoną, uszczęśliwi mnie zupełnie, bo od tego dnia dopiero będę dumną z niego i z siebie.“

L[1].

Wszystko to było bardzo piękne, ale realniejsza albo jaśniej patrząca pani de Montesparre pisała do pana Salcéde: „Posyłam panu wszystkie jej listy do mnie pisane, boś mi pan wydarł tę obietnicę a ja nie chcę pana zasmucać; ale nie wiem czy dobrze, że ten pachnący olejek rozlewam po zawsze żarzącym się ogniu. Wolałabym żeby pisała do mnie w inny sposób, żeby starała się mnie przekonać, że nie kocha tak, jak jest kochaną; ale uniesienie matki, która tyle panu zawdzięcza, porywa ją do takiej skali uczuć czysto kobiecych że drżę cała. Ona chce nas pożenić! Niech się do tego nie mięsza, jej pierwsza próba w Montesparre źle się powiodła. Teraz, nie pożądam już tego małżeństwa, o którem tyle niegdyś marzyłam, byłoby ono nieszczęściem dla nas trojga! Skoro tylko miałabym prawo być zazdrosną, używałabym go w całej pełni a może bym go nadużyła nawet. Przekładam naszą bezinteresowną przyjaźń i moje poświęcenie.” Pani de Montesparre nie zawsze była tak zrezygnowaną. Były także bileciki krótkie i namiętne jak n p. tej treści: „Wiedz, że jednemu jej słowu nie wierzę, ani nawet Tobie. Dla czego mnie okłamywać? To zniewaga, to sroga niewdzięczność.“
Inny bilet brzmiał:
„Cóż znowu? Gaston jest pańskim synem, jestem teraz tego pewna!

Inny znowu: „Jeźli dziecko jest synem pana, Flamarande, dla czego go pan nie nienawidzisz? Ja, nienawidzę go czasami, tego przybranego syna, który pochłania całą twoją duszę i nareszcie wymaże mnie całkiem z twojej pamięci!“

  1. Dodano przez Wikiźródła