Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dochodzić prawdy, i co najmniej przeczuć W liście do hrabiny mogła Berta przezornie żądać tylko przysługi dla siebie, aby odwrócić podejrzenie jej męża, a przy widzeniu wszystko jej powiedzieć. Trzeba więc było spieszyć mi się i uprzedzić ją, bo w przeciwnym razie musiałbym dźwigać ciężar wstydu będąc wystawiony na jej pogardę.
Nie sypiałem znowu po nocach i czułem się bardzo chorym. — Trzeba już raz skończyć, mówiłem sobie, jutro powiem — i nic nie mówiłem, obawiając się tego gromu, który miał spaść niespodzianie w to tak ciche i spokojne serce.
A zresztą, jak i kiedy mówić w tym domu, gdzie każdy kąt był doglądany osobiście przez pana? Może mi już nie ufał, a nie okazując tego, mógł mnie nadto dobrze szpiegować, żeby nie wiedzieć, że ja nie szpieguję wcale. Raz już w Sévines schwycił mnie w chwili, gdy miałem zdradzić tajemnicę, gdy widział żonę u nóg moich. Myślałem że łatwiej mi będzie widzieć się z panią po za domem, zręczniej mi było mówić z nią u drzwiczek powozu; ale znowu Roger z swoją boną grubą i bardzo ciekawą Normandką, tamował mi przystęp do powozu.
Uwziąłem się więc śledzić panią po całym Paryżu i drogo zapłaciłem kabrjolet, aby zdążyć za jej ekwipażem. Nie robiła jednak wcale albo bardzo mało wizyt, i to po największej części w hotelach. Nie było więc sposobu spotkać ją na schodach i mówić z nią w kurytarzu. Nie jeździła do szwaczek i modniarek, bo te obsługiwały ją w domu. Na publicznych spacerach, prowadziła zawsze Rogera za rękę, zresztą nie mogła by się zatrzymywać a tem mniej ukrywać dla pomówienia z służącym. Pewnego dnia gdy Roger był zakatarzony, i pani sama wyjechała z domu, śledziłem ją jeszcze pilniej niż kiedy, i ze zdziwieniem zobaczyłem ją na drodze do Bulońskiego lasku. Było