Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czyżby się bała, żeby jej nie uderzył?
Zaszli więc aż tak daleko?


∗                    ∗

On ją opuścił. Wanda woła go, lecz on nie słyszy, bo słyszeć jej nie chce.
Wanda kiwa smutnie głową i siada na najbliższej kamiennej ławce. Siedzi długo, zatopiona zupełnie w swych myślach. Przyglądam się jej z pewną złośliwą radością, wreszcie zrywam się gwałtownie i staję w postawie szyderczej przed nią. Ona podnosi się, lecz drży na calem ciele.
— Przychodzę pani pogratulować szczęścia — mówię kłaniając się — widzę, łaskawa pani, że znalazłaś swego pana.
— Tak, dzięki Bogu! — woła — nie nowego niewolnika, których mam już dosyć: znalazłam pana, kobieta potrzebuje pana i modli się do niego.
— Wando, więc ty modlisz się do niego! — krzyknąłem — do tego ordynarnego człowieka?
— Kocham go tak, jak nie kochałam jeszcze nikogo.
— Wando! — zacisnąłem pięści, lecz znowu zaczęły mię dławić łzy, a namiętność odurzyła mnie aż do utraty zmysłów.
— Dobrze, więc wybieraj go, weź za swego męża, on powinien być twym panem, ja jednak, chcę pozostać twoim niewolnikiem, przez całe życie.
— Ty chcesz być moim niewolnikiem, nawet potem? — mówiła — to byłoby doskonałe, lecz sądzę, że on czegoś podobnego nie będzie cierpiał.
— On?
— Tak, on już jest zazdrosny o ciebie — zawołała — on o ciebie! domagał się odemnie, abym się natychmiast oddaliła, a kiedy mu powiedziałam, kim jesteś.
— Powiedziałaś mu?... — powtórzyłem struchlały.
— Wszystko — odparła — opowiedziałam mu całą naszą historyę, o wszystkich twoich poświęceniach dla mnie, wszystko — lecz on — zamiast się śmiać — rozgniewał się i tupał nogą.
— Groził nawet, że cię uderzy?
Wanda spuściwszy oczy w dół, milczała.
— O tak — mówiłem z szyderczym wyrzutem — ty się go boisz! — rzuciłem się do jej nóg, i wzruszony wi-