Strona:PL Rozprawa Mickiewicza o Jakóbie Boehmem.djvu/013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się zapładnia, powstaje dążność wyjścia ze stanu ucisku, powstaje ruch, który Boehme nazywa rotacją, ruch prowadzący do tego, żeby bodziec wewnętrzny ducha, dążący na zewnątrz i przyciągający sam siebie, wybuchnął promieniami płomiennemi i świetlnemi. Płomień ten jest zewnętrznym objawieniem się Ducha; płomień ten jest końcem, celem, ostatnim krańcem Przyrody (nie zapominajmy, że mowa tu o Duchu przed Stworzeniem fizycznym i widomym); z tego płomienia i z tego promienia rodzi się światło, słodycz, radość, uciecha, nakoniec rodzi się to, co nazywamy rzeczywiście Bogiem.

Jest zatym w Bogu najprzód ciemność nieskończona i chaotyczne zderzenie się[1] nieskończonej liczby pierwiastków, wytwarzających płomień przez swe ześrodkowanie się i nacisk; jest powtóre ten płomień, będący ostatnim kresem tego, co się nazywa naturą Boga; jest nakoniec światło, będące prawdziwym Bogiem. Boehme porównywa zawsze tę całość bożą do światła ziemskiego jakiegokolwiek, w którym widać ciemny grunt, materję zapalną, wychodzącą również z ciemnego gruntu Przyrody, a stającą się następnie płomieniem czyli zarzewiem, to jest płomieniem naturalnym, otaczającym się obrączką świetlną. W każdym zatym świetle jest grunt mroczny, zimny, wydzierający się ku światłu, pragnący, a więc nieszczęśliwy, potym płomień, objawiający ten popęd, to pragnienie gorące, i wreszcie światło, roznoszące wszędzie uczucie radości i szczęścia, a żywiące się wszelako ciemnościami i zderzeniem pierwiastków, które jedność swą znajdują dopiero w świetle. W Bogu istniał od wieków, istnieje i istnieć będzie zawsze grunt mroczny, to, co nazywają Chaosem, Nocą czasów, Gniewem bożym, skąd wychodzi, jak z mrocznych źródeł ziemi, jasna krynica Życia, Ducha; istnieje również w Bogu i zawsze istniało owo zderzenie się pierwiastków, wychodzących z mroków ku światłu; istnieje także i istnieć będzie zawsze prawdziwe objawianie się, życie wewnętrzne wszystkich tych pierwiastków, jako światło, jako szczęście, wreszcie jako to, co nazywamy Niebem. Ale w Bogu wszystko to stnieje jako doskonała harmonja; niema w Bogu wcale uczucia ciemności lub cierpienia, tak jak człowiek zdrowy nie doznaje uczucia goryczy, tego soku żółciowego, co w nim istnieje, ani przykrego smaku żółci, ani wreszcie żadnej z tych niższych fizycznych czynności, które przecież stanowią jego życie, które go żywią wewnętrznie, i których mroczna praca wydaje te promienie, to łagodne ciepło, co ożywia jego serce i błyszczy w jego spojrzeniu. Nie było więc w Bogu żadnego cierpienia, chociaż był mroczny ośrodek, pełen cierpień i cierpiący ustawicznie, ale który nie miał, że tak rzekę, świadomości swych

  1. Zderzenie się = silniejsze zetknięcie się.