Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzałem czas, jak ten mały teraz robi, na rozmyślaniu o swoim losie, jak wszyscy, i ja naturalnie byłem tego zdania, że to co się robi, jest idjotyczne. Ale wszakże całe życie jest idjotyczne, czy może nieprawda? Robiono to i tyle, co i ile się musiało robić a czekało się, aż to się skończy... Czekało się na jakiś koniec, taki lub owaki, mój koniec, koniec mojej skóry lub koniec wojny... Zawsze to przecież koniec... A tymczasem człowiek żyje: je, śpi, załatwia swoje potrzeby naturalne... Przepraszam, ale musi się nazywać rzeczy po imieniu... A wie pan gdzie leży przyczyna tego wszystkiego? Oto, że człowiek nie kocha życia, nie kocha go dostatecznie. Masz pan słuszność, twierdząc w jednym ze swoich artykułów, że życie jest czemś cudownem. Jednak nie wiele jest dziś ludzi, którzy tak wyglądają, jak gdyby o tem wiedzieli. Mało zwłaszcza ludzi istotnie żywych; za to raczej ci, którzy śpią i czekają na sen wielki, nieprzespany. Ci mówią sobie: „Tak przynajmniej człowiek już teraz leży i nie potrzebuje się więcej ruszać...“ Nie, ludzie nie kochają dość życia 1 nie uczą się go kochać. Robi się wszystko, co można, aby człowiekowi życie obrzydzić. Gdy jesteśmy dziećmi, już się nam opiewa śmierć, i piękność śmierci i wysławia się nam tych, którzy umarli. Czynią to dzieje powszechne i katechizm, „Umierać za ojczyznę...“ Czynią to klechy i patrjoci i życie w istocie staje się wstrętne. Możnaby zaiste powiedzieć, że czyni się dzisiaj, wszystko możliwe, aby człowiekowi życie jak najbardziej zohydzić. Niema żadnej inicjatywy nigdzie, wszystko jest zmechanizowane, a przy tem niema nawet porządku. Nikt nie wykonuje należycie roboty, ale każdy tylko kawałkami ją załatwia; nie wie się, jakie ona ma znaczenie, najczęściej nie ma żadnego znaczenia. Niewiadomo