Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ewolucji. Pozwól pan, aby stary uczony filozof przeciwstawił twemu świętemu człowiekowi boleści spokojną nieludzkość i jego myśli. Może znajdziesz pan w tem, mimo wszystko, pewne dobrodziejstwo. Ten kryzys, który pana tak przeraża, to wielkie zamieszanie, nie jest w gruncie rzeczy niczem innem, jak tylko zwykłem zjawiskiem kurczenia się, ściąganiem się kosmicznem, hałaśliwem ale prawidłowem, podobnem do marszczenia się skorupy ziemskiej, któremu towarzyszą burzycielskie trzęsienia ziem. Ludzkość ścieśnia się. A wojna jest seismicznym objawem tego. Wczoraj, w każdem państwie toczyły ze sobą prowincje wojnę; przedwczoraj, w każdej prowincji miasta. Teraz, gdy jedność narodowa jest faktem dokonanym, przygotowuje się jedność o wiele obszerniejsza. Oczywiście należy nad tem ubolewać, że dzieje się to drogą gwałtu. Ale jest to sposób naturalny. Z burzliwego zmieszania się żywiołów, które uderzają o siebie, ma powstać nowe ciało chemiczne. Będzie — będzie — li to Zachód, czy Europa? Nie wiem tego. Ate to pewne, że to ciało złożone będzie obdarzone nowemi własnościami, bogatszemi aniżeli składniki poszczególne. I to jeszcze nie koniec. Chociaż ta wojna, której jesteśmy świadkami, jest tak piękna... (Proszę mi wybaczyć, piękna dla ducha, dla którego cierpienie już nie istnieje)... przygotowują się jeszcze inne piękniejsze, o wiele wspanialsze. Narody to poczciwe dzieci, które wyobrażają sobie, że wystrzałami dział budują pokój wieczny. Trzeba przedewszystkiem poczekać, aż cały wszechświat przejdzie przez tę retortę. Wojna między obydwiema częściami Ameryki, wojna nowego kontynentu z kontynentem żółtym, a potem wojna między zwycięzcą a resztą ziemi... oto, co nam jeszcze wypełni kilka wieków. A ja nie mam bardzo