Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

upadku: z takich domów szczury zwykły się wynosić przed katastrofą, i tylko jego niezrównana jasność, szyby okien wyczyszczone i lśniące, nieskazitelnej czystości ściany, błyszczący mosiądz klamek, ganek uwoniony girlandą pachnących kwiatów; tylko wygląd, przypominający czyściutkiego, uśmiechniętego weterana, siedzącego ze swemi szczudłami w słonecznym kąciku ogrodu, czyniły go domem mieszkalnym dla ludzi, lubiących wygodne życie i komfort. Przy mniej troskliwym lub niedbałym doglądzie, spadłby szybko na ostatni szczebel ruiny. Takim, jakim był, lubiła go cała rodzina i doktor nie czuł się nigdy bardziej natchnionym, niż gdy opowiadał jego zmyślone dzieje i kreślił charakterystyczne postacie jego kolejnych właścicieli, poczynając od kupca hebrajskiego, który odbudował jego ściany po zburzeniu miasta, i tajemniczego rytownika run, aż do długo-głowego i brudno-rękiego Boera, od którego nabył go sam za bardzo drogą cenę. Żeby trwałości jego mogło cośkolwiek zagrażać, to doktorowi nigdy nie przyszło na myśl. Co stało przez stulecia, mogło przetrwać jeszcze trochę dłużej.
W istocie zaś tej szczególnej zimy, po znalezieniu i straceniu skarbu, państwo Desprez mieli troskę zgoła innego rodzaju na sercu. Jan-Marya najwidoczniej nie był sobą. Miewał napady gwałtownej ruchliwości, czynił wówczas nadzwyczajne wysiłki dla przypodobania się swym przybranym rodzicom, mówił więcej i szybciej i podwajał pilność w naukach. Ale w przerwach między tymi okresami pozornego ożywienia ulegał przystępom melancholii i cichego zadumania, i wtedy bywał wprost nieznośnym.
— Milczenie — moralizował doktor — widzisz, Anastazyo, do czego prowadzi milczenie? Gdyby chłopiec był należycie ulżył swemu sercu, małe rozczarowanie z powodu straty skarbu, drobna przykrość, jakiej doznał