Strona:PL Robert Louis Stevenson - Olalla.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nieludzkie krzyki? Byłże to człowiek dręczony okrutnie? Chyba nie. A zatem zwierzę? Nie, głos nie zdawał się zwierzęcym; zresztą oprócz lwa i tygrysa, jakież inne czworonogie stworzenie było; było dość silnem, by jękiem swoim, do zawodzenia ludzkiego tak zbliżonym, cały zapełnić pałac?
I gdy tak rozważałem przyczynę wstrząsających nerwami okrzyków, myśl nowa uderza mnie nagle. Wszak dotąd nie widziałem nigdy córki tego domu siostry Felipa. Kto wie, jako dziecię napół idyotycznej senory, mogła ona przecież być obłąkaną. Gwałt zaś i kara cielesna w obchodzeniu się z chorą wcaleby mię ze strony tych ograniczonych ludzi zdziwić nie mogły. Zdawało się na razie, iż odkryłem rozwiązane zagadki; a jednak, gdy z zimnym dreszczem grozy przywiodłem sobie na pamięć straszne owe krzyki, tłómaczenie to niedostatecznem mi się zdawało. Okrucieństwo nawet bowiem, znęcające się nad szalonym, nie zdołałoby z obłąkanej jego duszy tak przejmujących wyrwać jęków.
Jedna rzecz tylko jasno się przedstawiała memu umysłowi: Oto honor i uczciwość nie pozwalały mi pozostać dłużej w tem domu bez zbadania rzeczy całej i położenia tamy nadużyciom, jakie tu popełniano widocznie.
Gdy słońce ozłociło wreszcie śnieżyste szczyty Sierry, wiatr ucichł już zupełnie, przyroda zaś niczem nie przypomina wrażeń ubiegłej nocy, Felipe przyniósł mi śniadanie, z niewinną, jak zwykłe miną; wychodząc na przechadzkę, ujrzałem senorę, wygrzewającą się na słońcu, a przyroda powitała mnie takim uśmiechem, jak gdyby burze nie istniały dla niej. Niebo ciemno-szafirowie usiane było jeszcze białemi obłokami, które zatrzymując się o szczyty gór, przelotny na ziemię cień rzucały.
Krótki spacer, ruch i świeże powietrze powróciły mi krew zimną, a zarazem wzmocniły zamiar zbadania tajemnicy. Ujrzawszy też, iż Felipe po ukoń-