Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Według takiego rysopisu nie łatwo będzie wam znaleźć Dubrowskiego! Któż nie jest bowiem średniego wzrostu, kto nie ma ryżych włosów, nieprosty nos i nie czarne oczy? Założę się: trzy godziny można rozmawiać z samym Dubrowskim i nie domyślić się, z kim Bóg zetknął. Nie można powiedzieć, sprytne główki urzędnicze.
Isprawnik, włożywszy spokojnie papier do kieszeni zabrał się do gęsi z kapustą; tymczasem służba zdążyła kilka razy obejść gości, nalewając kieliszki. Odkorkowano z hukiem kilka butelek wina cymlańskiego, które pito pod mianem szampana; twarze zaczynały się rumienić, rozmowa stała się bardziej gwarna, bez związku i wesoła.
— Nie, mówił dalej Cyryl Piotrowicz, nie ujrzymy już takiego isprawnika, jakim był nieboszczyk Taras Aleksiejewicz! Szkoda, że spalono chwata, gdyż nie wymknąłby się mu ani jeden człowiek z szajki. Wyłowiłby on wszystkich co do jednego, a sam nawet Dubrowski nie wykręciłby się od niego. Taras Aleksiejewicz wziąć pieniądze od niego wziąłby, aleby i jego samego nie wypuścił. Taki miał nieboszczyk zwyczaj. Niema co, widać, że ja powinienem się wziąć do tej sprawy i ruszyć na rozbójników ze swymi domownikami. Na początek wyprawię ze dwudziestu, a oni już oczyszczą złodziejski las; lud nie tchórzliwy, każdy w pojedynkę chodzi na niedźwiedzia, nie przestraszy się zbójców.
— A czy wasz niedźwiedź zdrów, ojcze Cyrylu Piotrowiczu? rzekł Anton Pafnucewicz wspomniaw-