Strona:PL Pol-Dzieła wierszem i prozą.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po prawéj ręce Rektora zasiadał
I w Refektarzu jadł Pańską Wieczerzę.

A po Wieczerzy, starym obyczajem,
Na koń i do dom — komendę odebrał
Przed rezurekcyą — i do ust nic nie brał.
Póki się z nami nie podzielił jajem...




Przeszedł czas długi saskiego pokoju,
Rozpił się naród i odwykł od boju,
Po nim nastąpił wiek innego kroju:
Stanisław August i uczył i stroił,
Lecz nie douczył, ani téż dozbroił.
A mój Pan Mohort przez te wszystkie czasy,
Gdy inni tylko popuszczali pasy,
Jak słup graniczny na granicy siedział,
Starzejąc w służbie, a zawsze o swojém;
I choć na kresach o wszystkiém niewiedział,
Trapił się w kraju tak długim pokojem;
I dochodziły o nim Króla słuchy,
Poznał go nawet kiedy był w Kaniowie.
Lecz że królowi przydworni panowie
Ganili zawsze te stepowe duchy,
Ztąd téż i łaski u tronu nie mieli,
Chociaż w usługach ojczyzny starzeli.

Był tam Rudnicki, był tam Madaliński,
I Mokronowski późniejszemi laty,
Czasem przebywał i Hetman Ogiński...
A towarzystwo? to Konfederaty
Co drugi prawie — i komu zaduszno
Było w Koronie, w partyi ukraińskiéj
Znalazł i miejsce i okazyę słuszną,