Strona:PL Pol-Dzieła wierszem i prozą.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Oj siew i skopy!“ rzecze z cicha sobie Krupa,
Niechaj tam Bóg ma w swojéj opiece Biskupa!
A kto tam skopy sprzeda, a kto tam zaorze?
Dobrze radzisz Andrzeju, nawracaj nieboże!“
Więc i słusznie mawiała Starościna Słucka:
„„Większa jest łaska Boska, niż zawziętość ludzka.““

Brawo! „A wyborna historya! Brawo! Brawo! Brawo!“
Zawołał Książę Biskup, — „przewyborny Krupa!“
A Pan Sędzia mu na to odparł znowu żwawo:
— Lecz teraz, Mości Książę! kolej na Biskupa! —

„A dobrze! — rzecze Biskup — nim nam przerwą zdrowiem,
To moim Dobrodziejom i ja coś opowiem:
Historyjka prawdziwa — kiedy to się działo?
Nie wiem! —

„Dość, że na Chwaniów dwóch szlachty jechało,
Jeden był człek zażywny, drugi wyschły, cienki,
Ten jechał z Nowosielce, a tamten z Ropienki;
Obaj jechali konno, i obaj bez sługi,
Z targu powracał jeden, z kompromisu drugi,
I zjechali się w górze, przy karczmie na dziale:
A że tam droga wiedzie pod górę zuchwale,
Ztąd téż się i rumaki utrudziły obu,
I jeden konia swego przywiązał u żłobu,
A drugi na podsieniu — i oba czekali,
Aż konie wytchną sobie, by znów ruszyć daléj.

„Najprzód pojrzeli zdala po koniach i sobie,
Ten stojąc na podsieniu, a tamten przy żłobie,
A po chwili namysłu, kiedy się zbliżyli,