Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnie zmusza do szybkiego zawiadomienia Wielkiego Mistrza i wszystkich oddziałów wojsk jego, spotykanych na drodze.
Po tych słowach cisza zaległa w komnacie, a opat spojrzał z wyrzutem na komtura, zdając się mu mówić:
— Nie widziszże teraz, ile czasu daremnie straciłeś, a oto już bliski dzień kary za twe występki i nieprawości.
Lecz komtur tego nie chciał rozumieć, bo pałającą źrenicą ścigał Pojatę.

XII.

Był ranek mglisty, lecz pogodny.
Obóz krzyżacki zaledwie budził się do życia po nocnej hulance. Więc opiły i ciężki knecht, przeciągając się, szedł przed namiot, spędzając z powiek resztę snu odrętwiającego; nocne czaty wracały z posterunków, a konie krzyżackie kędyś rżały w oddali na pastwiskach. Cała starszyzna spała w najlepsze.
Nagle jakieś niezrozumiałe głosy ozwały się z kilku stron jednocześnie i coraz rosły w siłę, budząc stokrotne echa w okolicznej puszczy.
Powstawali Niemcy z rozdziawionemi gębami, a po chwili ten i ów z bywalców tłumaczył słyszany hałas, iż to Litwini witają dzień wiosennego święta odgłosem swych długich rogów pastuszych.
Gdy jednak owe głosy wzmagały się niezwykle i zdawały się wychodzić z tysięcy piersi