Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Aksena kocha innego.
— Może nawet ciebie w tej zbroi słomianej? — zaśmiał się wesoło Jagiełło.
— Zgadłeś, panie, ta zbroja otworzyła mi jej serce, jak twoja żelazna dzida dała ci łup w Polsce, a teraz oboje czekamy tylko na wasze, książe, potwierdzenie.
— Wojdyłło! porzuć te żarty — rzekł Jagiełło surowo.
— Zamknij, zamknij, panie, do turmy, a wtedy się przekonasz, czy to, co powiedziałem, jest prawdą.
Wtedy oczy Jagiełły zabłysły strasznym gniewem, a ręce krzepko ujęły zuchwalca i cisnęły gwałtownie o ziemię. Już straż przywołana miała wieść do turmy Wojdyłłę, gdy nadszedł Skirgiełło i prosił za nieszczęśnikiem, każąc mu iść precz z oczu pańskich.
Długo jeszcze książę wybuchał gniewem i zrywał się, ale chytry Skirgiełło, przeczekawszy pierwsze zapędy, umiał dobrze przedstawić wierność Wojdyłły i bezgraniczne panu oddanie, a zresztą i sam książę rychło ochłonął.
Stało się tedy, że po upływie dni kilku już żałował skrzywdzonego powiernika, a jego zamiary nie wydawały mu się zbrodnią, lecz zwykłą losów koleją, a stało się tak tem łacniej, że Skirgiełło zdołał mu wmówić, iż w tej sprawie on jeden mocen jest stanowić, nie bacząc na zdanie innych braci i krewnych.
— Poznają choćby w tem moją wolę niezłomną i swoje stanowisko zależne w zupełności — rzekł całkiem udobruchany Jagiełło, nakazując niezwłocznie przywołać Wojdyłłę.