Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W ciszy nocnéj słychać było wyraźne stukanie młotka.
— Jezus! — krzyknęła panna — dobierają się do mojéj grocerni!
To rzekłszy, wyskoczyła z łóżka i pobiegła do okna, ale, spojrzawszy w nie, uspokoiła się zaraz. Przy świetle księżyca widać było drabinę, a na niéj okrągłe białe kształty Hansa, odbijającego młotkiem gwoździe podtrzymujące szyld z małpą.
Panna Neuman otworzyła zcicha okno.
— Jednak zdejmuje małpę, to poczciwie z jego strony! — pomyślała.
I czuła nagle, jakby jéj coś topniało koło serca.
Hans wyciągnął powoli gwoździe. Blacha z brzękiem upadła na ziemię: wówczas zlazł, odbił ramy, zwinął blachę w trąbkę w żylastych rękach, i począł odstawiać drabinę.
Panna śledziła go oczyma.... Noc była cicha, ciepła....
— Panie Hans — szepnęła nagle dziewica.
— To panna nie śpi — odszeptał równie cicho Hans.
— Nie! Dobry wieczór panu!
— Dobry wieczór pannie.
— Co pan robi?
— Zdejmuję małpę.
— Dziękuje panu, panie Hans.
Chwila milczenia.