Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pragnień, ale nie bez zazdrości, rosła też wdzięczność, jaka go ogarnęła wobec jej kolebki. Jakoż, istotnie zdawało się, że ładna dziecina uspokoiła zupełnie tajemne bunty matki. Pierwsze lata, które nastąpiły po jej urodzeniu, w ciągu których patrzył jak rosła, niby kwiat delikatny, stanowiły oazę we wspomnieniach d’Andiguier’a. Była to, w tej stromej drodze ku miłości, miękką trawą porosła równina, gdzie nogi odpoczywają, a pierś oddycha swobodniej, i zdawałoby się, że Antonina pragnęła, aby ten okres rozwijał się bez najmniejszej kolizyi, bez chmury. Widocznie odgadła, że d’Andiguier cierpiał nad tem, iż stosunki jej były coraz liczniejsze, i, po skończonej żałobie, stały się takiemi, jakiemi je pragnął mieć mąż, stosunkami kobiety bogatej i bardzo otoczonej. Miała zatem dla uspokojenia podejrzliwości tej przyjaźni, która jej była drogą, niesłychaną delikatność postępowania; okazywała na każdym kroku, że zachowuje dla dawnego kolegi ojca miejsce zupełnie odrębne w swoim domu; wracała dla niego o pewnych godzinach, zapraszała go tylko razem z ludźmi, którzy mu się podobali, nie poświęcała go nigdy dla żadnej rozrywki.
Wreszcie roztoczyła dla tego starszego przyjaciela całe skarby idącego z serca taktu, którym on byłby nie więcej radował, gdyby nie dostrzegał w nim nieco zadużo roztropnej woli, ścisłego czuwania nad sobą, nadającego ciągle pewną tajemniczość spokojnym i niezgłębionym błękitnym oczom młodej kobiety. Ale d’Andiguier miał nadzieję, że owa tajemnica ukrywa-