Strona:PL Ossendowski - Czarny czarownik.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pach Los, pokazywano nam celę, w której „manjan“ pożarły zamkniętego w niej furjata i, pozostawiwszy tylko szkielet, powędrowały dalej, ku im tylko znanemu celowi.
Przed dwoma miesiącami w dziewiczym lesie, otaczającym brzegi rzeki Bandama, widziałem ten straszliwy pochód i popłoch, który sprawia on wśród ludzi miejscowych. Była to czarna wstęga, długa niemal na kilometr, i szeroka na kilkanaście metrów. Gdy szedłem na tyłach tej armji „manjan“ zrozumiałem zbiorową siłę masy. Bielejące kości różnych zwierząt — kretów, mysz, palmowych wiewiórek, dzikich kotów i jakiegoś większego zwierza znaczyły drogę tego straszliwego pochodu.
Gniazda innych mrówek i termitów pustoszały po przejściu „manjan“ część ich mieszkańców uciekała, reszta ginęła w nierównej walce.
Spotykałem drzewa, na których nigdy nie siadają ptaki i motyle, bo drzewa te należą niepodzielnie do pewnego gatunku termitów, mających gniazda swoje pod korą, którą pokrywają cienką warstwą czerwonawej ziemi, przeciętej niewidzialnemi korytarzami z sunącemi w nich hufcami obrońców gniazda.
Strasznym jest kontynent Afryki, straszny i wrogi istnieniu na nim człowieka!