Strona:PL Ossendowski - Czarny czarownik.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wzroku, z niechęcią do wysiłku, obojętni dla polepszenia swego bytu, żyjący wyłącznie dniem dzisiejszym, marzący o tem, co już oddawna minęło, nie zaglądający w przyszłość, bo ona nic dobrego i nowego im przynieść nie może czarni ludzie żyją z dnia na dzień, czekając na chwilę wytchnienia, chociażby miało to być ostatnim spoczynkiem w rozpalonej ziemi, w cieniu rozpaczliwie łamiącego ręce — gałęzie potwornego, pokoszlawionego baobabu, podobnego do olbrzymiej kolumny, rodzącej szkaradne, ohydne w swych splotach węże, tworzące szaro-różową, nagą koronę drzewa.
Nigdy prawie nie da się tu słyszeć głośnej mowy, gwałtownych ruchów, kłótni lub bójki. Mężczyźni, leniwie rozparci, leżą w cieniu drzew mangowych lub w hamakach, zawieszonych pod niskiemi okapami słomianych strzech ciemnych chat; kobiety półnagie lub malowniczo udrapowane w kawałki tkanin o szlachetnych barwach, w pięknie upiętych turbanach, idą chwiejnym, tanecznym krokiem, poruszając zgrabnemi kibiciami, strzelistemi piersiami i węskiemi biodrami. Wydać może się, że oto upadnie za chwilę, znużona i wyczerpana, i uśnie rozkosznie rozchyliwszy usta i opuściw-