Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— On mój mąż! — odpowiedziała śmiejąc się z cicha niewiasta, omijając właściwe pytanie.
— Ja sobie to zaraz myślałem, skoroście tylko weszli, — odpowiedział Monks, spostrzegając gniewliwe spojrzenie, które zacna połowica na małżonka swego rzuciła, gdy mówić przestał. — Tém lepiéj! tém lepiéj! Niemam tyle wstrętu do ułatwienia spraw moich z dwojgiem ludzi, jeżeli widzę, że jedna wola tylko nimi kieruje. Co mówię to mówię jak najszczerzéj,.... bez żartu,.... oto patrzcie!
To mówiąc, wsunął rękę do kieszeni, wyjął z niéj woreczek jedwabny, wyliczył dwadzieścia pięć gwinej na stole, i posunął je kobiecie.
— Oto, — rzekł, — schowajcie to sobie,.... i wyruszcie z tém, co wiecie, skoro tylko ten przeklęty grzmot przeminie, którego nad głowami czuję.
Grzmot, który téj chwili się odezwał, zdawał się być w istocie o wiele bliższy, wprost nad ich głowami, a gdy ten przeminął i wszelka dalsza obawa znikła, Monks, podniósł głowę ze stołu, i nachylił się naprzód ku pani Bumble, aby dobrze słyszeć co mówić będzie.
Głowy wszystkich trzech osób bardzo blizko się stykały, gdyż obaj mężczyzni, ciekawi co usłyszą, w swéj gorliwości przez wązki stolik pomiędzy sobą się przechylili, a kobieta się do nich także przysunęła, aby szept jéj cichy to samo łatwiéj zrozumieć można było.
Ciemne światło wiszącéj nad nimi latarni padało wprost na ich twarze, pomnażało jeszcze bardziéj bladość i trwogę na nich wyrytą, a przy téj ciemności,