Zdarzyła mi się ostatnio niemiła niespodzianka. W XXI wieku, kiedy informacje i idee okrążają cały świat w zaledwie kilka sekund, a rozmowę z kimś bliskim znajdującym się po drugiej stronie globu bez trudu można odbyć za darmo, odmówiono mi uczestnictwa w posiedzeniu KSI poprzez skype.
Zaskoczenie walczy we mnie z oburzeniem: czy na serio, aby asystować instruktorowi z innej chorągwi w otwarciu próby na stopień harcmistrza, muszę wziąć dwa dni urlopu i spędzić w pociągu prawie osiem godzin (w jedną stronę!)? Co takiego uda się osiągnąć w ciągu maksymalnie półgodzinnego spotkania z członkami komisji stopni instruktorskich, czego nie da się zrobić przez odbywającą się na żywo wideokonferencję?
Kilka dobrych lat zasiadałam w hufcowej komisji stopni instruktorskich, kilkakrotnie też otwierałam lub wspierałam otwieranie stopni w chorągwianej KSI i szczerze powiedziawszy nie pamiętam sytuacji, w której zadano opiekunowi więcej niż jedno-dwa pytania, zwykle kurtuazyjne. Oczywiście mogę sobie wyobrazić sytuację, kiedy już na etapie otwierania próby niezbędna jest dłuższa konsultacja z opiekunem, nadal jednak nie uważam, że nie można takiej rozmowy przeprowadzić przez telefon lub skype.
Sądzę, że członkowie KSI, którzy mojej niedoszłej podopiecznej stanowczo odmówili, w ogóle nie zadali sobie powyższych pytań. Biorąc pod uwagę, że swój brak zgody oparli na wewnętrznym regulaminie i, cytuję: „pewnych zasadach”, zapewne dali się złapać w pułapkę formalizmu i tradycjonalizmu, czyli naturalnych przeciwników dobrej woli i indywidual-