Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieniłem mianowicie ten kapelusz, przed godziną, u mojej małej przyjaciółki. Good morning, Sir“. Poczem odszedł.
Kłamałbym, gdybym utrzymywał, iż widziałem kiedyś głupszą twarz niż ta, którą w tej chwili miał mój przyjaciel August. Był trupioblady, widoczne było, że dech mu zaparło. Czekał, aż gentleman znalazł się w przyzwoitej odległości, potem rzekł tonem zdecydowanym:
— Co tu zrobić? Zasztyletować, czy wybuchnąć śmiechem?
— Zasztyletować — rzekłem szybko.
Radziłem mu nie z brutalności, lecz raczej z ciekawości, nie widziałem bowiem nigdy, jak się człowieka sztyletuje. Czy August był zbyt dobroduszny, czy też nie miał przy sobie sztyletu — faktem jest, że nie posłuchał mojej rady. Wykonał drugą alternatywę: wybuchnął śmiechem. Przypatrywałem się mu srodze zmartwiony, znam bowiem ludzi, którzy wskutek podobnych wypadków zwarjowali. Augustowi to się nie przytrafiło. Uspokoił się bowiem wkrótce i powiedział smętnie:
— Każę go poprostu odprasować.
Jestem głęboko przekonany, że miał na myśli cylinder.