Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

       497 Objęły Alberyka wpół ramiona młode,
A jedną ręką chwycił staruszka za brodę
I szarpał silnie. Karzeł krzyczał w niebogłosy
Z wielkiego bolu, gdy mu z brody rwano włosy.

       498 I zawołał: „Rycerzu, wypuść mnie żywego!
„Gdybym mógł,“ dodał chytrze, „mieć pana drugiego,
„Bo jednemu już w służbę pierwej się oddałem,
„Słuchałbym, jako pana, ciebie w życiu całem!“

       499 Jak olbrzyma powiązał witeź Alberyka,
Temu po walce ciało srogi ból przenika.
Pytał karzeł: „Coś ty zacz, rycerzu wybrany?“
— „Jam Zygfryd,“ odpowiedział książę, „już wam znany“.

       500 A Alberyk zawoła: „Radosne nowiny!
„Przekonały nas snadnie te rycerskie czyny,
„Że się panem tej ziemi możecie zwać słusznie.
„Puśćcie mnie, a rozkazy spełnię wam posłusznie.“

       501 Więc Zygfryd mu rozkazał, niech żwawo pobieży
I zawoła do niego najlepszych rycerzy
Z krainy Nibelungów tysiąc, by tu przyszli.
Nikt nie wiedział, co młodzian z nimi począć myśli.

       502 Pozdejmował z olbrzyma i karła okowy,
Alberyk biegł, gdzie do snu poskładali głowy
Rycerze, więc ich budził — (pot mu kapał z czoła) —
Naglił: „Prędzej, wojacy, bo Zygfryd was woła!“

       503 Porwali się wnet z łoża i zbierali chętnie,
Uzbroiło się tysiąc rycerzy odświętnie
I pobiegło, gdzie znaleść mieli swego pana,
Skłonili się i kornie ugięli kolana.