Strona:PL Na drogach duszy.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

naprzód. W krwawej rozpaczy bluzga pierwsze powitalne bluźnierstwa, ciska je w twarz nieznanemu Jutru, co go tam przed nim z wszystkiemi mękami, całą swą grozą oczekuje. Obok niego leci Kain, przyszły rodzic zła, pierwszy Jan Chrzciciel Szatana i jego królestwa. Tuż za nim Ewa z małym Ablem na ręku, zbrodnicza kusicielka ze śpiącą niewinnością przy sercu. Idzie, biegnie, aby »rozbudzić piekło«, jak mówi Simon de Montfort: patrzy ku niebu, do syna człowieczego, co miał zmazać grzech pierworodny, a duszą ubiega tam, gdzie ognie trawią jej raje. Tóż to to: tam za nimi straszny archanioł: pamięć, chora pamięć, co w chwilach największej rozpaczy wciąż od nowa przewala się przez mózg zjawą przekwitłych rozkoszy.
I odtąd rozpoczyna się grzmiąca pieśń, pieśń nad pieśniami, ludzkości, na krzyżu życia rozbitej, dławiące »Salve Regina« wyrzutka, zatraceńca, banity, nędzarza, co z tęsknoty za utraconym rajem oddaje się szatanowi rozpusty i zbrodni. Rozpoczynają się straszne dzieje biednych synów Ewy, skalanych grzechem pierworodnym, napiętnowanych zbrodnią swych ojców, co mści się w milionowem pokoleniu, dzieje pokolenia, pchanego ku zatraceniu przez najcięższą klątwę: konieczność życia i rozmnażania się.
Oto na jednej płaskorzeźbie kilku bezmyślnie, zwierzęco pijanych ludzi. Wloką się naprzód, taczają się wstecz. Przed nimi może jaka przepaść, w którą się za chwilę zwalą, a ciała rozszarpią w krwawe ochłapy na rafach ostrych, iglastych skał. A po za nimi postać starej modlącej się kobiety. To już nie modła, to przeraźliwy krzyk, co w gardle więźnie, krzyk człowieka, co nie widzi ratunku i oczekuje cudu. Kurcz duszy zgiął w pałąk całą postać, ręce wgryzły się w siebie, by za chwilę rozpleść się w chorej, strasznej rezygnacyi nędzarza: Niech się stanie wola Twoja!
Tam znowu człowiek, delirant, opętany tysiącem dyabłów — rozrywany, szarpany, kąsany. Rozszalał się w straszliwym krzyku o odkupienie, cała ta spazmatycznie skurczona postać: jeden przeraźliwy krzyk. Otóż to całe straszliwe »Là-bas« ludzkości, co wyje