Strona:PL Moj stosunek do kosciola.djvu/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mego absolutnego indyferetyzmu co do wierzeń innych ludzi nie można zestawiać z postępowaniem żydów asymilatorów, a raczej zasymilowanych, którzy, zlawszy się ze społeczeństwem ich otaczającem, wyrzekli się wszelkiej styczności z żydostwem. Przecież nie stawali się oni pozawyznaniowcami, ale, przeciwnie, przechodzili do obozu innego wyznania, wrogiego ich poprzedniemu wyznaniu, a więc nakładali na siebie piętno odszczepieńców i już przez to samo zamykali sobie drogą do kulturalnego oddziaływania na swych dawnych pogrążonych w ciemnocie współwyznawców. Ja zaś nie bawię się w namawianie kogokolwiekbądź do zmiany wyznania na wyznanie, narodowości na narodowość. Wszystkie one posiadają w moich oczach jednakową wartość.
Według zdania mego przyjaciela należy dążyć do zbiorowego, gromadnego występowania z Kościoła, coś w rodzaju stadowego chrzczenia „pogan“. Ja wcale do tego nie dążę. Liczba mi nie imponuje. Jeden Kopernik wart w moich oczach nierównie więcej, aniżeli całe miljony współczesnych mu dwunogich. Sam sobie wystarczam, Sam zrywam z Kościołem, by choć pod koniec życia nie być oszustem i nikczemnym tchórzem.
Mój przyjaciel powiada, że katolicyzm musi być zrównany z innemi wyznaniami, a wszystkie wyznania oddzielone od państwa. Bardzo to piękne pia desideria (pobożne życzenia), ale kto się zajmie ich zrealizowaniem? Kto będzie zrównywał, kto będzie oddzielał wyznania od państwa? Przecież chyba nie my; vanae sine viribus irae (próżne bezsilne gniewy). Więc może Sejm i Senat, instytucje prawodawcze, złożone w większości z obłudników i obskurantów? Może Rząd, grający w tych sprawach rolę pokornego służki Rzymu i kleru miejscowego? A może nareszcie Komisja Kodyfikacyjna, której pojedynczy członkowie w cztery oczy czupurzą się, są niezmiernie wolnomyślni i żądają uświecczenia życia społecznego, a gdy przyjdzie co do czego, tulą uszy i przy głosowaniu kierują się względami oportunizmu i obawą narażenia się klerowi i „opinji publicznej“.
Dajmy więc pokój tym „musom“. W Polsce współczesnej nie może być mowy ani o zrównaniu katolicyzmu z innemi wyznaniami, ani o oddzieleniu kościołów od państwa. Konstytucja jest na pokaz, a życie idzie swoją drogą. Zresztą