Strona:PL Moj stosunek do kosciola.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

telskie i nieprawomyślne wystąpienie, za palnięcie kapitalnego głupstwa poniosłem zasłużoną karę.


Opłakane skutki niewczesnej donkiszoterji.

Ukazanie się mojej broszury wywołało powszechne oburzenie. Zawrzało jak w ulu albo jak w mrowisku. Gorliwi stróże „narodowego pamiątek kościoła” nie posiadali się z gniewu i wzywali odpowiednie władze o pomstę za zuchwały napad na ich świętości. Oburzenie ogarnęło wszystkie stronnictwa, zarówno „prawicowe”, jak i „lewicowe”, oraz wszystkie „organy opinji publicznej”, z wyjątkiem, o ile pamiętam, socjalistów i dzienników socjalistycznych. Prócz tego pojedyncze osoby bezpartyjne, a nawet może należące do tej lub owej partji, nietylko nie oburzały się, ale, przeciwnie, wyrażały mi uznanie i podziw.
Ale te rzadkie objawy ze strony ludzi, oceniającyh przychylnie protest przeciwko chronicznemu i endemicznemu uprawianiu fałszerstwa i oszustwa, nikły w powodzi wycia i naszczekiwania nietyłko ze strony zwykłych pismaków i krzykaczy, ale także ze strony patentowanych i przodujących narodowi inteligentów. „Kiedy w r. 1898, będąc wówczas profesorem uniw. Krakowskiego, w osobnej broszurze, „Jeden z objawów moralności oportunistyczno-prawomyślnej”, zwróciłem uwagę na obniżanie poziomu etycznego publiczności galicyjskiej przez stałe uprawianie fałszerstwa i „krzywoprzysięstwa” przy zeznaniach o wysokości płaconego komornego („fałszywa fasja”), p. St. Głąbiński, — wówczas tylko profesor uniw. Lwowskiego, a jeszcze ani ekscelencja austryjacka, ani też poseł do Sejmu polskiego i minister oświaty Rzplitej Polskiej, — napisał w „Słowie Polskiem”, że jestem warjatem. Zdaniem p. G. tylko warjat może uznawać szkodliwy wpływ chronicznego fałszerstwa i „krzywoprzysięstwa”. Ówczesny zaś naczelny redaktor „Głosu Narodu”, w związku z tą sprawą, zawiadomił swych czytelników, iż jestem „szpiegiem rosyjskim”.
„Dwie zaszczytne kwalifikacje!
„Ostatecznie dotknięci w swych uczuciach kieszeniowych „patryjoci” polsko-galicyjscy, zarówno „prawicowi”, jak i „lewicowi”, wyjednali u rządu austryjackiego usunięcie mnie z uniwersytetu Krakowskiego”.