Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Uch! doktorze, ja nie mam nawet i zepsutych zębów, — westchnął starzec: — Jeżelibym jednak miał zęby na złocie, to takie złoto, bądź co bądź, nie należało by do mnie, nie stanowiłoby części mojej własnej istoty. Znaczy się, pan jest pewien, że w mojej krwi niema złota?
— Pewny...
Baron westchnął.
— Szkoda... wielka szkoda... Wołałbym zrobić pierścień ze złota, niż z żelaza...
Widząc, że Baron cierpi na lekki rozstrój władz umysłowych, nie zacząłem go się dopytywać. Przesunął językiem po wilgotnych wargach i ciągną] dalej:
— Pan wie, jak ja kocham Boule de Neige Dałem jej wszystko... pałacyk, konie, brylanty, kochanków, którzy zmuszają ją aż do krzyków ze szczęścia... Ma wszystko, co może mieć i o czem może marzyć kobieta... Lecz ja chciałbym dać jej jeszcze więcej, dać jej to, czego jeszcze nie miała ani jedna kobieta... Tak, dać jej odrazu całą resztkę mózgu mego i krwi mojej... całego siebie... i otrzymany z przemiany substancji wynik zamknąć do skrzynki, ozdobionej przecudnemi brylantami... Niech umrę... Lecz czy wystarczy mi krwi do tego?
— Do tego zawsze jej starczy, — odrzekłem niedbale.
— Ach, doktorze, słabo mi...
Baron, wyczerpany bezsilnemi wybuchami swego starczego pożądania, zbladł naraz i stracił zmysły. Położyłem go na otomanie, dałem mu sole do wą-