Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

(wy potomkowie Lecha, Rujwita, Uprawdy) —
jak te — żeście trupy przypięte do tłustej połaci!

Śpiewali wam Wieszczowie, aż im wyschły płuca!
płynęła krew rubinna z tych, których miecz świadczy —
że runie Zamek, gdy go Duch porzuca!
Dziś — wy ołtarze z relikwji okradszy,
mówicie: niech warcholstwo po kątach zanuca!

Wy się rozsiedli na złocie, na piórach —
stugębną famą zbroicie pachołków,
ale was niema na szczerbionych murach,
które sięgają podniebnych wierzchołków —
wy w kabaretach, przy kpach — i rajfurach!

Cóż wy możecie ludowi wieścić? i co wojownikom?
co Mogile? co dziejom? wy klnący rapsodom!
i co rzekniecie gwiazdom — tym pątnikom,
wy — z błot, nie z Kartagin! z błazeństw — marnych Sodom!
Cóż wy wskażecie w Tatrach orłom — zachmurnikom?

A cóż wy rzekniecie ludziom fabryk, młota?
kmieciom, którzy lemieszem przeorują ziemię?
cóż wy rzekniecie wrogom, gdy już nie sromota
waszych znędzniałych karków jest użyć za strzemię!
gdy dziś już żyd chałatny mówi: Polak — to lichota

Wyjdźmy — na Grunwałd! Napoleon trzeci
stał przed Sedanem tak — w białych rękawiczkach!
Niech powtarzają dęby dębom, niechaj echo leci
aż w Tatry — wieszcząc o tych Polaczyczkach,
które musi pożreć Płomień, jak trujące śmieci.