Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
contrario uposażył mię w liczne i bezcenne dary Ducha Świętego, których ujął arcybigotom kościoła Świętej Mądrości.
PATRYARCHA: Bogdaj trąd Hioba padł na twoje serce!
CHOERINA: Mogłem dostać trądu w sadzawce kościelnej i dlatego wolę się kąpać w morzu łask Autokratora, boga osłonecznionej ziemi.
PATRYARCHA: Do lochów klasztoru, włożyć z ramionami w grób i zamurować — niech w długich nocach konania ubłaga siedm ran krwi Zbawicielowych!
CHOERINA: A i tak nie stałbym się grobem pobielanym jak Ty i Twój poprzednik, który odbiegał od mszy, kiedy rodziła jego klacz...
PATRYARCHA: (do hierarchów) — mówi prawdę o wuju Bazileusa, bezwstydnym Teofilakcie, który miał hippomanię.
CHOERINA: Za to nie był figą bezpłodną!
PATRYARCHA: Moi rodzice gwoli życia pobożnego —
CHOERINA: kazali cię wytrzebić.
PATRYARCHA: Ty Janem Złotoustym, gdybyś ukrycie spraw bożych rozumiał.
CHOERINA: Lecz że moja wyparzona gęba niema smaku dla Twych pochlebstw —
PATRYARCHA: Lecz że w krzywoprzysięstwie jesteś równy Fidjaszowi —
CHOERINA: Czemu Fidjaszowi?
PATRYARCHA: Gdyż powiedziano jest nie będziesz miał bogów cudzych nademną!
CHOERINA: Jeśli nie cudzych więc czcij Zeusa — gdyż Jehowa jest żydowski.
PATRYARCHA: Wziąść go i oślepić!