Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ci nadać tytuł jakiegoś wschodniego władcy, lecz taki jakiego jeszcze nie było. Tu jest duch w tych górach, który nigdy jeszcze nie skalał się przybraniem ludzkiego kształtu. Bądź nim...
Gdybym miała duszę, oddałabym ją Jemu.
Ale ciała bez duszy On nie chce.
Otóż błędne bramy labiryntu!
Widzę Ciebie teraz lazurowym, jak posąg Buddy w księżycowym świetle! —
[Więc dla tej meduzy było jeszcze światłem wrzące w nim piekło, i on — Demon, wydawał się jej w aureolach świętości!!]
— Lecz to może znaczyć zupełnie co innego. Utraciłam brata, miał lat 18, był idealnie dobry i chciał być koniecznie Suffim, t. j. świętym mahometańskim.
I raz wchodząc do jego pokoju, zastałem go wiszącego. Pokażę Ci fotografję — uczyniłam ją, kiedy wisiał. —
Zniknęła za zasłoną.
Arjaman, mimo iż był silny, nie obliczył, iż wszystko się kończy i siły witezia Pratatr również.
Wyszedł za próg, gdzie leżał w wąwozie śnieg — oczu nie odwodził od jeziora, na którem tańczyły mirjady iskier złotych, drukowanych przez księżyc w niewysłowną Biblję duchów.
Król Wężów śle mu orędzie swe — lecz co znaczy — iż jego całego ogarnia Chrystus? Odepchnął — —
Poczerniało mu w oczach.
I padł twarzą w śnieg. Leżał tak bez ruchu. Zwlókł się potem o kilka stóp, siedział na śniegu i patrzył znowu w jezioro — bo tam znowu pisał Król Wężów swe orędzie, teraz nawet sam płynie przez jezioro — olbrzymi korpus