Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ujrzał przy słabym migocie gwiazd mrówki pełzające po murze. Widać był otwór przy oknie, bo tam kończył się ich szereg.
Jest! wprawdzie dotykał tylko czterema palcami tej jamy, lecz trzymał się jej silnie, podciągnął jedną rękę i uczuł straszny kurcz w ramieniu, gdyż w pozycyi wygiętej i niecałą dłonią musiał utrzymywać ciężar dużego rosłego ciała. Jeszcze chwila — runie — trzymając się tylko tymi czterema palcami w jamce, gdzie kąsały go mrówki.
Nie, oparł kolano — teraz już stoi.
Okno witrażowe było z Cherubimem, migocącym krwawo od rzęsistych w kaplicy jarzeń.
Arjaman próbował obluzować którą szybkę z jej ołowianej oprawy.
Udało się mu.
Spojrzał do wnętrza przez otwór w witrażu, który był nad wysokim chórem. Z postaci Cherubima skrzydła krwawe wznosiły się za Arjamanem.
W czarnym mroku z krwawymi skrzydłami wydawał się szatanem, który się zakrwawił w Gehennie. Ale nikt w kaplicy go nie zauważył. Muzyka grała tonami bezdennego szału Walkiryi. Książę Hubert i ktoś ciemny, podobny do barona de Mangra, stali nad lochem krypty grobowej, postawiwszy z dwóch jej stron gromnice.
I przy blasku tych gromnic krzyżowały się ich szpady ze straszliwą, lecz matematyczną dokładnością. Stali tak, że każdy kto będzie raniony, będzie musiał runąć tam w kryptę.
Pośród kościoła leżał trup w trumnie, otoczonej jarzeniami gromnic.
Trumna była ogromna, jak sarkofag. Zolima w suk-