Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kamilla. A widzi wuj (do Adolfa). Doskonale pan powiedziałeś.
Telesfor (spuszczając z tonu). No, i gadajże z takim filozofem. Zamknął mi gębę jednem słowem.
Kamilla (biorąc Adolfa za ręce). Ach, panie Adolfie, jaki pan jesteś dobry, jaki poczciwy, jaki zacny. Niewiem doprawdy, jak panu podziękować za to, co dla nas zrobiłeś.
Telesfor. No, pocałuj go, pocałuj, bo widzę już, że masz ochotę.
Adolf (przyciągając ją ku sobie). Panno Kamillo, słyszy pani, co wujaszek mówi? — No?
Kamilla (chowając twarz). Kiedy wujaszek się patrzy.
Telesfor. No, no, nie patrzę, nie patrzę, całujcie się, całujcie.

(Adolf całuje Kamillę zażenowaną).

Janina (stojąc z drugiej strony Telesfora). Władziu kochany, więc nie gniewasz się na mnie?
Władysław. Ja na ciebie? Ależ moja droga (całuje ją).
Telesfor. Teraz ci znowu, masz tobie, a to się wzięli na całowanie; tylko ja jeden nieborak, jak singelton między nimi.
Kamilla (przybiega i całuje go). Żeby wujaszkowi zazdrość nie była.
Telesfor. No tak, to co innego.

(Słychać dzwonienie za sceną).

Władysław. Pewnie znowu jaka wizyta.
Janina (prędko). Ja już niechcę żadnych wizyt (do wchodzącego z lewej Franciszka). Idź powiedz Franciszku, że nas nie ma w domu (Franciszek wy-