Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Janina (do stolika szachowego zwrócona). Proszę panów do kawy.
Telesfor. Zaraz, w tej chwili będzie koniec.
Janina. Panie Adolfie, Kamilko! (widząc, że nie słyszą, idzie żywo ku nim i stając za plecami woła głośno). Proszę do ka-wy! Czyście pogłuchli?
Kamilla (zrywając się). To pan Adolf tak się tłucze, że mało klawiszy nie połamie (robi mu gniewną minkę). E! bo szkaradny pan jesteś, gniewam się na pana (rzuca nuty na taboret i odchodzi do środkowego stołu).
Adolf (patrząc na nią z uśmiechem i czułością). Przeproszę.
Kamilla. Pan byś tylko ciągle przepraszał, nic z tego (odchodzi, siada do kawy, Adolf składa nuty i idzie tam także za nią).
Telesfor (z zapałem). Szach! mat!
Janina. Wujaszku, bo kawa ostygnie.
Telesfor (wstaje). Idę, idę, (zbliża się do stołu) powiadam wam, dałem mu takiego mata, że to ha!
Janina (przysuwając Telesforowi filiżankę). Służę wujowi.
Telesfor (siada). Kawka — wybornie, doskonale, (pije). Pyszność! (delektując się). Już to można powiedzieć, że my sobie tu w naszem małem kółku żyjemy jak w raju.
Janina (z przekąsem, półgłosem). Nie wszyscy.
Władysław (patrząc na nią z łagodnym wyrzutem). Janinko.
Telesfor (do Władysława). Co ona mówi?
Kamilla. Że nam tu znowu nie tak bardzo przyjemnie, jak wujaszek myśli.
Telesfor. A czegoż ty jeszcze chcesz smarkulo