Strona:PL Michał Bałucki - Ciepła wdówka.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Fela (j. w.). E, gdzieżbym ja śmiała?
Antoś. Ale śmiej, śmiej kuzyneczko, sprawisz mi tem ogromną przyjemność, bo tak wołała zawsze na mnie moja matka... No!
Fela. Jakto? tak zaraz?
Antoś. Raz przecie trzeba zrobić początek, inaczej się kuzyneczka nigdy nie nauczy. Ja, żeby tylko kuzyneczka pozwoliła, tobym jej nigdy inaczej nie nazywał, tylko Felą, Felunią, najdroższą Feleczką. (Zbliża się do niej).
Fela. Gdzie to postawić?
Antoś (biorąc od niej pudło). O jakiż to gapa ze mnie, żeby pozwolić ci dźwigać tyle czasu. (Kładzie na ławce lub stoliku pudło z farbami i paletą).
Fela. A dlaczego pan... nie, nie... zaraz... (mówi z trudnością). Dlaczego be... będziesz malował?
Antoś (chwyta ją uradowany za rękę). O! tak — tak, Felciu najdroższa.
Fela. Kiedy bo to tak trudno.
Antoś. Ale przyzwyczaisz się, przyzwyczaisz się, zobaczysz.
Fela. Czy nie lepiej w pokoju malować?
Antoś. Właśnie w tem cały dowcip, bo ja — uważasz — chcę sobie kropnąć cioteczkę w plenerku.
Fela (z naiwną ciekawością): Co to znaczy?
Antoś. To się tak mówi po malarsku — niby w pełnem świetle, rozumiesz? Na tle takiej zieloności cyferblat ciotki będzie się pysznie odrzynał.
Fela. Jakto, odrzynał?
Antoś (uderza się w usta). A bodaj mnie, znowum