Strona:PL Michał Bałucki-Zaklęte pieniądze.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzierzgnął jéj sznurek kolo szyi, zawiesił na brzózce nad rzeką i uciekł do chałupy. A nad ranem chodził od chaty do chaty pytać, czy jego żony nie widziano. Potrwożyły się kumy i poszły z nim szukać. Idą nad rzekę, a tu na cienkiéj brzózce wisi trup. Brzózka pod ciężarem się zgięła, i trup uklęknął na ziemi. Szymon począł biadać i lamentować, zeszli się ludzie ze wsi i zrobił się rozruch. Wtedy starzy poczęli coś kiwać głowami i podejrzliwie patrzyć na Szymona, bo im się to dziwnem wydawało, jak mogła nieboszczka zdusić się przez powieszenie, kiedy nogami do ziemi dostała. Choćby chciała, toby nie mogła była się w ten sposób powiesić. Chwycili więc Szymka na pytki i bili go dotąd, aż się przyznał. Wtedy przywiązali go do drzewa i dali znać do sądu. Parę dni tak leżał, zanim sędziowie przyjechali z miasta i zabrali go z rąk ludu, który mu wymyślał i bił go nielitościwie.
Skorzystałem z tego opowiadania Jędrka i przedstawiłem mu zgubne skutki upędzania się za majątkiem.
— Bez téj żądzy nagłego zbogacenia się — mówiłem mu — Szymon mógłby być porządnym i pracowitym gospodarzem; ale zachciało mu się przyjść tanim kosztem do majątku, i to go zaprowadziło na szubienicę.
Jędrek zrozumiał skrytą intencyę moją, bo rzekł:
— Rozumiem ja dobrze, do czego wy prowadzicie. Ale to inna rzecz my, a inna Szymek. On chciał się zbogacić krzywdą ludzką i nie miał Boga w sercu. My nie tacy. I gdyby nam Pan Jezus dał przyjść do majątku, to przez to anibyśmy dumniejsi nie byli, ani wstydzili się pracy.