Strona:PL Michał Bałucki-Zaklęte pieniądze.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnie zamknąć okno. Późno w noc ustała burza, i położyłem się spać powtórnie koło trzeciéj.
Na drugi dzień po burzy śliczne nastało rano. Okolica cała obmyta deszczem wyglądała świeżo i pięknie, jak dziewczyna, gdy po płaczu się uśmiechnie. Powietrze było świeże, czyste, drzewa zieleńsze, na każdym listku drżały brylantowe krople rosy, w których promienie słoneczne łamały się różnemi kolorami.
Wyszedłem przed chatę. Tereska z sierpem szła w pole.
— Słyszeliście panie zawieruchę? — spytała.
— Trudno było nie słyszeć. Straszna burza. Musiała waszego ojca złapać w drodze.
— Przeczekali ją pewnie w karczmie w Kuźnicach.
— A gdzież Jędręk?
— Poszedł siec trawę na Gubałówkę. O! widzicie go panie tam, pod lasem.
— Pójdę do niego.
— A idźcie. Nadziwicie się ztamtąd światu, bo ztamtąd go moc widać.
Poszedłem ścieżką w górę. Im wyżéj szedłem, tem piękniejszy odsłaniał się widok na dolinę zakopiańską i góry. Dolina ta ciągnie się długim pasem wzdłuż Dunajca, pokrajana kilkoma górskiemi potokami, zarosła tu i owdzie świerkowemi lasami; ciemne chaty góralskie porozrzucane szeroko ożywiają ją, a kościół z dzwonnicą, otoczony dość gęsto chatami, stanowi główny punkt téj zielonéj doliny, ciągnącéj się aż pod lesiste podnóża gór. Len i owies stanowią całe gospodarstwo rolne górala, koło domów widać grządki kapusty i ziemniaków, sta-