Strona:PL Michał Bałucki-Zaklęte pieniądze.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i mają je. Lud ich nie ma, żyje w ubóstwie i dlatego nędzę swoją umila sobie przynajmniej nadzieją urojonych bogactw. Im lud biedniejszy, tem więcéj takich powiastek sobie opowiada. U górskiego ludu jest ich mnóstwo. — Wszędzie napotkać można u nich podania o palących się pieniądzach, o ukrytych po skałach i lasach bogactwach, a nawet ludzie więcéj oświeceni marzą uparcie o bogatych kopalniach złota, kryjących się w łonie gór, i o sposobach dobrania się do nich. Ojciec Jędrka, jak się późniéj przekonałem, należał do takich ludzi, i syn przejął potrochu od niego to usposobienie. Parę razy jeszcze podczas drogi wracał do tego ulubionego przedmiotu i opowiadał mi o usiłowaniach, które podejmowali wraz z ojcem, do odkrycia jakiego skarbu. Wśród takiéj gawędki dojechaliśmy do Lubienia, wioski położonéj u stóp góry Luboń. Tuśmy się zatrzymali, by dać dłuższy odpoczynek koniom i sobie trochę czasu do spania. Przed wschodem słonka musieliśmy wyruszyć, aby na szczycie góry zobaczyć wschodzące słońce i Tatry, które ztamtąd pierwszy raz odsłaniają się w całéj okazałości.
Trudno mieszkańcom równin, którzy nigdy gór nie widzieli, dać wyobrażenie o tym wspaniałym widoku, jaki się przedstawia oczom z Lubonia od małéj karczemki, stojącéj tam przy drodze. Oko, jak koń puszczony na błonia, hula i pędzi po tych ogromnych obszarach ziemi, pogiętéj w pagórki i równiny, poprzerzynanéj białemi gościeńcami prowadzącemi do Jordanowa, Raby, Nowego Targu, pokrajanéj w pasy przeróżnéj barwy, jak próbki sukna, zaczernionéj lasami, domkami, kościołkami. Człowiek nie wie, gdzie pierwéj patrzyć, co pierwéj oglądać