Strona:PL Melchior Pudłowski i jego pisma.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chocia stoi, choć siedzi i cokolwiek czyni,
Wdzięczność przy niej, jakoby skarb zamkniony w skrzyni.
Jeśli co pocznie mówić, wdzięczność wielka w mowie
I baczenia dostaje przy słowiech tej głowie.        150
Ta tego sama godna, by się jej kłaniali
Wszyscy, co się na cudnych kiedy ludziach znali;
Ta godna, aby szczęście w ręku swoich miała;
Ta godna, by fortuną zawżdy kierowała;
Tej by samej na wiosnę łąki kwitnąć miały;        155
Tej samej żąćby miano, kiedy kłos dostały;
Tej samej ku jesieni do gumna gromadzić;
O tej samej na zimę także pilno radzić;
Godna ona wiele breł złota węgierskiego,
Godna pereł indyjskich, srebra chędogiego;        160
Godna jest ścian jedwabiem kosztownie obitych,
Godna pałaców miedzią lśniącą też przykrytych,
I bez frasunku aby wszytko k myśli miała,
A kłopotu żadnego aby nie uznała.

Wstań rychlej, spać się w ten dzień bo długo nie godzi,        165
Wesele ze dniem zaraz dziś wielkie przychodzi.
Biała płeć i mężczyzna i ktokolwiek żywie,
Ale ty przed inszemi owszem osobliwie.
Pieśni wesołe wszyscy wesoło śpiewajcie,
I w świegotliwe struny też na lutni grajcie.        170
A nabożne kadzidła niechaj zapalają,
Wonne zioła co łąki arabskie nam dają...
Wieńców także potrzeba-ć wiele nagotować,
Któremi przydzie wdzięcznie tamże podarować
Boga domu onego, w którym się rodziła,        175
Trzeba będzie dla boga kwiatków wonnych siła.
Ty wstań, a my odejdziem tam ku jej komorze,
Noc już w ziemię wstąpiła, świecą dzienne zorze.
Ja wstanę, a komora wkoło zemną chodzi,
A rozum prawie znacznie odemnie odchodzi        180
Od ognia, który we mnie muzy rozpaliły,
Gdy o twoich przymiotach tak wiele, mówiły.
Poglądam to tam, to sam, stoję by w odmęcie,
Jestem w cięższym daleko niż w żelaznym pęcie.