Strona:PL Melchior Pudłowski i jego pisma.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ja mniemam, żebych teraz siedział w niebie:
Ty się czuj, jeśli też tak barzo ciebie
Obchodzą nimfy, które siedzą z nami:        5
Mnie nic do nieba, kiedym tu z pannami.



160.   Do tegoż.

Mało miał Mars przed tobą, zacny wojewoda,
Bo cię męztwo i cnota zdobi i uroda
Taka, jakiejby się był on bóg zadziwował,
Którego Wulkan z żoną swą w łykach krępował.
Acz ja jeszcze nie baczę, by tym barzo słynął,        5
Gdyż tak sprośnie bóg zacny mało był nie zginął.
Lecz się nic nie dziwuję, bo miłość tej mocy,
Że przed nią namężniejszy rycerz tura skoczy
Ale jakoż nie skoczyć dla miłego człeka?
By też sobie uszczerbić którym rokiem wieka.        10
Słyszałeś o Leandrze, gdy płynął przez morze,
Ujźrzawszy u swej Hery tam światło w komorze,
Miłośnik złoty, wały ogarnion morskiemi
Utonął i nabawił ją łzami wiecznemi.
Nieszczęśliwy był człowiek, bo nie miał przy sobie        15
Tego, kogo rad widział. Lecz fortuna tobie
Lepiej służy: bo patrzysz na to, co-ć jest miło:
Mnie smutnego z żalem dawno to chybiło.



161.   Do panien.

Patrząc na was rymów mi dostaje:
Bez was stałby poeta za jaje.



162.   Do Bartosza.

Urągasz mi tym, że masz nad mię więcej złota,
Miej ty, chcesz-li, wszytek świat, dobra prze mię cnota.
Aczci ja jeszcze wątpię, abyś złotem władał,
Bobyś hojniej pił i jadł, i na koniu siadał
Lepszym, niżli cię widzę. Bartoszu bogaty,        5
Dostatku te nie znaczą twe na grzbiecie płaty,
Które coś w rodzie moim, chociam ja ubogi:
Wielki pan, co od głodu nie mdleją mu nogi.