Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I zaczyna szukać po kieszeniach, ale w żadnej listu nie było. Przypomniał sobie wreszcie, gdzie go położył, poszedł, przyniósł i oddał ciotce.
— Chwałaż Bogu! List od siostry. Pewno pyta o swoich chłopców.
Wolałabym nie być na jej oczach, a tu, jak na złość, wstać nie można. Lecz zanim zdążyła ciotka list otworzyć, upuściła go i wybiegła, zobaczywszy przez okno to samo, co i ja spostrzegłem.
Tomek Sawyer na materacu, obok niego doktór dalej Jim, w perkalowej sukni cioci Salusi, ze związanemi rękami, w orszaku mnóstwo ludzi. Schowałem list za pierwszy sprzęcik, jaki mi się nawinął i w nogi. Ciocia zaś biegnie ku Tomkowi i zalewając się łzami, woła:
— Nie żyje! Nie żyje! Wiem, że nie żyje!...
Ale Tomek, poruszywszy głową raz i drugi, mówić coś zaczął.
— Żyje — zawołała ciocia, wznosząc ręce do góry. — Dzięki ci Boże. I ucałowawszy go, skoczyła do domu, żeby posłać łóżko, dając polecenia każdemu, kogo po drodze spotkała. Idź tam... zrób to... Przynieś... zanieś... powiedz...
Poszedłem i ja za wszystkimi, chcąc widzieć, co uczynią z Jim’em, stary zaś doktór i wujaszek Silas poszli za Tomkiem.
Tłum cały silnie był rozjątrzony, niektórzy chcieli natychmiast Jim’a powiesić dla przykładu wszystkich murzynów. Drudzy zaś mówili:
— Nie czyńcie tego. Nie macie prawa, to nie wasz murzyn. Znajdzie się właściciel i każe wam zapłacić z szkodę, jaką mu wyrządzicie, wieszając