Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak! i siedzieć tu trzy miesiące, zamiast być w Anglii, gdzie nas czeka tyle przyjemności. Zamiast się bawić, wyczekiwać, czy Marya-Janina dostanie skrofułów, czy nie? Dziękuję! Ani myślę...
— Kto wie, panienko! Może lepiej będzie powiedzieć komu z sąsiadów?
— Słuchaj, Huck, nie bądź głupi, jeżeli możesz. Jak to? nie rozumiesz, że każdy z nich natychmiast wypaple? Nie, jedyny sposób nic nikomu nie mówić.
— Może to i racya... Tak, zdaje mi się, że panienka ma racyę.
— Ale ja myślę, że powinniśmy uprzedzić stryja o nieobecności Maryi-Janiny, bo będzie o nią niespokojny.
— Tak; panienka o to prosiła, mówiąc: „Powiedz moim siostrom, niech pocałują odemnie stryjów i oznajmią im o mojej wycieczce do państwa.... Jakże się nazywają ci państwo... tacy bogaci... co to nieboszczyk stryj tak ich poważał i lubił? Ci, co to...
— Państwo Apthorp, chcesz pewno powiedzieć. Tak?
— Ci sami! Niech licho weźmie tutejsze nazwiska, człowiek spamiętać nie może. Tak, ci sami! Mówiła panienka, że do nich pobiegnie i poprosi, żeby koniecznie przyszli na licytacyę i zgodnie z życzeniem stryja Piotra kupili ten dom. Potem, jeżeli panienka nie będzie bardzo zmęczona, powróci do domu na noc, w przeciwnym zaś razie, przenocuje i powróci dopiero jutro.
Dodała jeszcze panienka:
— Nie wspominajcie ani słowa o Proctor’ach, tylko powiedzcie, żem poszła do państwa Apthorp...