Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ba, żebym ja ukradł te pieniądze i żeby nikt mnie nie podejrzywał. Po ukryciu ich, gdy już będę ztąd daleko, na rzece, napiszę do Maryi-Janiny, gdzie są schowane. Najlepiej będzie ściągnąć je tej nocy, bo... kto wie? Ten doktór może udaje tylko, że z placu ustąpił? może ich dziś jeszcze ztąd wykurzy, a jak nie dziś, to jutro?
Jakoż pociemku trafiwszy do pokoju księcia, obmacałem w nim wszystkie sprzęty i wszystkie kąty, następnie zaś przeszedłem do pokoju króla. Ale szukanie pociemku nie przydało się na nic, a świecy zapalić nie mogłem. Postanowiłem więc zaczaić się i podsłuchiwać. Na odgłos kroków, chciałem wpaść pod łóżko, ale nie mogąc w pośpiechu trafić do niego, schowałem się za firanką między sukniami Maryi-Janiny i czekam.
Weszli obaj i zamknąwszy drzwi za sobą, zaglądają pod łóżko. Dobrze się stało, żem tam nie trafił. Każdemu, kto się chce ukryć, najpierwej przychodzi na myśl wleźć pod łóżko, dlatego też książę odrazu tam zajrzał. Gdy siedli obok siebie, król szepce:
— Pocóżeś mnie tu wołał? Mów, czego chcesz, a prędko, trzeba było raczej zostać na dole i mamrotać psalmy żałobne, niż schodzić im z oczu i ułatwiać rozmowę o nas.
— Słuchaj, królu, powiem ci tak: Nie jestem spokojny, nie dobrze się tu święci. Doktora ciągle mam w głowie. Powiedz mi, co zamyślasz? Ja mam już plan i zdaje mi się, że dobry.
— Masz plan? Jaki?