Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ryngraf.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że była kredowo blada i tylko zachowywała jaki taki spokój.
Nie tknęła żadnej potrawy i nie podniosła ani razu swych przepysznych oczu. Na lada hałas lub odgłos z ulicy drżała na całem ciele.
Z pod oka kapitan ją badał i utwierdzał się coraz silniej w powziętych domysłach. Wewnątrz wzbierał mu gniew i dzika wściekłość, hamował się jednak doskonale i toczył obojętną rozmowę ze starym, który z niebywałą uprzejmością podawał mu jadło i dolewał bezustannie ciężkiego, mocnego wina.
— Chcą mnie upoić! — pomyślał oficer, udając dobrą wiarę w serdeczność tego przyjęcia i szczere intencje gospodarzy.
Pod koniec uczty, gdy, zapaliwszy cygaro, żegnał się i zamierzał do wyjścia, Alcad wziął go na stronę.
— Panie oficerze — rzekł — na mocy waszego zapewnienia przyjaźni, śmiem wnosić, że ja i moi jesteśmy wolni wchodzić i wychodzić z domu i oddawać się naszym zatrudnieniom i rozrywkom bez straty i kontroli.
— Powiedziałem i powtarzam — jestem tylko gościem i ludzie moi otrzymali zakaz krępowania was w czemkolwiek. Eskorta pozostanie na ulicy, a ja tylko sam w kwaterze