Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Większać ta bieda, niżeli moc moja! — mawiał sobie Skrobek. — Choćbym się i do oporządzenia wziął, co mi pomoże? I tak mi źle i tak nie będzie dobrze. Ot lepiej fajkę zakurzę!
Zakurzał tedy fajkę, albo się na barłóg cisnąwszy, zasypiał.
Nie był to chłop zły, ten Skrobek, ale raz przygnieciony biedą, podnieść się nie miał siły. Poprostu, zwątpił o sobie. Owo pólko odłogiem leżące, mogłoby, przy pracy, wyżywić i jego i jego dzieci. Ale, że pełne było pniów starych, kamieni, dołów i wszelkich chaszczów, więc nie miał odwagi zabrać się do niego.
— Ot — mówił — żebym zagon jeden na kartofle miał, tobym sobie nim lepiej wygodził, niż tym szmatem pola! A toć korzeń na korzeniu, kamień na kamieniu! Choćbym ręce po łokcie urobił, nie poradzę! Okopaćby to trzeba, wody spuścić, pnie wywalić, kamienie wywieźć, chaszcze wyrąbać i dopiero się do orki zabrać! A ja co? Mam to porządną siekierę? Mam choćby łopatę? Mam pług? Mam bronę? Mam to moc do takiej pracy, po tych paru ziemniakach, co je bez okrasy, a często i bez soli zjem? Hej, hej! Nie na moje to siły! Nie!
I zakładał do wózka szkapinę i do miasteczka jechał, żeby tam parę groszy zarobić.
Marny to był ten zarobek jego! Jak trochę chleba pojadł, jak garść owsa koniowi kupił, jak rogatkę zapłacił, a jak jeszcze w dodatku do karczmy wstąpił, to z pustym mieszkiem do domu wracał; i tak ciągle w kółko. Rzadka rzecz, żeby się co dzieciskom z tej furmanki dostało.
Ale, że przecież ta szkapa jedynem gospodarstwem ubogiego Skrobka była, rozkazał ją Król Błystek Kra-