Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

utrzymać mogły wielką fajkę, w której zamiast tytuniu, tliły się olszowe liście.
Oto, co podróż i pobyt w Głodowej Wólce uczyniła z naszego poczciwego tłuściocha.
Ale nie była to zmiana jedyna. Głód, jakiego Podziomek stale teraz doznawał, nauczył go wielu rzeczy. On nauczył go także z kępy na kępę skakać, po mokrych trawach brodzić i czajczych jajek szukać. Zatrwożona czajka błotna, bijąc skrzydłami tuż nad głową skaczącego Krasnoludka, przeraźliwym głosem krzyczała: Kiwi! kiwi! kiwi! kiwi!
Biedna czajka! Zdawało jej się, że tym krzykiem odstraszy napastnika, który lada chwila mógł znaleźć jej gniazdo w trawach głęboko ukryte, a w gnieździe jedyne, pierwsze tego roku zniesione jajeczko.
Gdy więc tak coraz głośniej krzycząc, omal że go nie ogłuszyła i wrzaskiem i skrzydeł trzepotem, stanął Podziomek zniecierpliwiony i rzecze:
— Ciszej, ty głupi ptaku! Ty kumoszko sroki! Czy myślisz, że ja tu z rozkoszy po błotach się topię? Jeszcze tyle rozumu mam, żebym kawał kiełbasy wolał, niżli twoje jajko! Z głodu to czynię, z głodu, który mnie tu o utratę żywota mało nie przyprawi! Folguj tedy, a nie drzyj dzioba, bo ci łeb ukręcę!
Tu głowę spuścił i kiwając nią, smutnie dodał:
— Dla Boga! W jakieżem terminy popadł i co mnie spotyka! O przeklęta Wólko, coś miała Sytna być, a jesteś Głodowa! O niepoczciwy chłopie, któryś mnie w tak złą fortunę wprawił!
Mówił tak jeszcze, kiedy mu się nagle wydało, że płacz rzewny słyszy. Ściągnął nieco kaptura i rękę w trąbkę zwinąwszy, do ucha ją zbliżył. Wyraźnie płacz słychać! — Właśnie jakby głos dziecka.