Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potem oczy jej padają na gwiazdki łąkowe, na żółte kwiatki, co rosną u stóp jej nad rowem, wszędzie.
W powietrzu parno okrutnie, słońce praży z nieba, aż Gasio język wywiesił i głośno dyszy. Na czoło sierotki pot wystąpił, ale ona nie zważa, wije wianeczek i śpiewa:

Służyła sierota u tej cudzej chaty,
Pomagały ci jej wszystkie polne kwiaty!
Służyła sierota na tej cudzej grzędzie,
Jeszcze jej Pan Jezus dopomagać będzie!
Halela, gąski! Halela!...

W tej chwili czujny Gasio warknął raz i drugi. W krzaku leszczyny, pod samym borem rosnącej, zaruszało się coś, zaszeleściło i ucichło. Podniósł się Gasio na przednie łapy i nastawiwszy uszy, czekał, co z tego będzie.
Jakoż znowu ten szelest dał się słyszeć i znowu ucichło.
Gasio warknął i wyszczerzył zęby.
Ale Marysia nie słyszała tego. Jako ptaszę na gałązce rozśpiewa się w gaju, a nie słyszy cichych kroków skradającego się kota, całe swej pieśni oddane, tak ta sierota, nie widząc, nie słysząc nic dokoła, śpiewała dalej.

Jeszcze jej Pan Jezus dopomagać będzie,
U tych obcych ludzi, na tej cudzej grzędzie!
Jeszcze jej Pan Jezus lepiej dopomoże,
Niż to złote słonko, niż te jasne zorze!

Tymczasem z krzaków leszczyny wychyliła się dziwaczna postać małego człowieczka z głową w czerwo-