Strona:PL Maria Konopnicka - Cztery nowele.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i rzucaniem mniéj lub wiecéj szczęśliwém grudką ziemi i błota.
Trafiona jaskółka zrywała się wówczas, a opisawszy w powietrzu błyskawiczne kółko, padała znów cała drżąca, bez tchu prawie na gniazdko; otworzywszy zaś dziobek czarny, zwracała się do napastników, sycząc i trzepiąc skrzydłami. To rozdrażnienie bezbronnéj ptaszyny wywoływało zwykle głośne wybuchy śmiechu pomiędzy chłopcami i pobudzało ich do nowych napaści. Otóż, zdarzyło się, że Kasia, przechodząc koło kuźni, zatrzymała się w pośród gromadki dzieci i przypatrywać się poczęła téj nierównéj ze wszech miar walce; ale zaledwie wlepiła w gniazdko siwe swoje oczy, powiał wiatr niespodziany i przeniósł je na ziemię z pod strzechy. Chłopcy od szewca rzucili się na zdobycz, tak, jak ludzie zwykli się rzucać na każdą rzecz upadłą, bez litości, ze śmiechem, z hałasem. A gdy przeminął zachwyt posiadania trzech, bardzo brzydkich, nagich jeszcze, z ogromnemi głowami piskląt, przypomniano sobie Kasię i osądzono, że to jéj oczy uroczne spowodowały upadek gniazdeczka.
— Popatrzyła, i już! — mówili chłopaki, obchodząc ją dokoła ciekawie i trwożnie; i każdy z nich poniósł z sobą do domu wrażenie przypadku, który w opowiadaniu nabrał wszystkich cech cudownych wydarzeń i żywo przypomniał starszym prorocze przepowiednie Błażkowéj.
Ktoś z sąsiadów wspomniał o tém Pawłowi; ale rybak splunął w garść i spojrzał na mówiącego tak, że tamten, cofnąwszy się dyplomatycznie, oparł się dopiero u własnego płotu. Odtąd jednakże dzieci z miasteczka, przestrzeżone zapewne przez trwożliwe matki, po-