Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
102

I częstsze ludzkie stają się siedliska,
Na tle szmaragdów wdzięczą się już wille,
Zapraszając podróżnika mile...
Ostatnia meta mej podróży blizka!
I oto! widok czarownego grodu
W ramach wspaniałych rajskiego ogrodu.
Przedziwne miasto, jak wschodnia hurysa,
Na pół leżąca, na pół obnażona
Wabi mię, nęci do pysznego łona
Nadzieją pieszczot pod cieniem cyprysa,
I jest, jakoby zmartwychwstała Fryne,
Gdy opuściła kąpieli głębinę;
A pod nią barwne ścielą się makaty
Doliny wonnej, zamkniętej górami
Od trzech stron świata, jak gdyby murami,
Od wieków pilnie czyniącemi czaty...
I groźnie stoi łańcuch górski zwarty,
Jeno na morze widok tam otwarty!...
Tam porzuciłem fałszów ludzkich szczudła!
Tam przepędziłem życia chwilek parę!
Tam zanurzając ducha mego czarę,
Nektar czerpałem u przyrody źródła!