Przejdź do zawartości

Strona:PL Lord Lister -43- Rycerze cnoty.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co takiego? — zawołał. — Żądasz zwrotu tych pieniędzy? Ty ośmielasz się grozić mi? Zabiję cię!
Wstał i chwycił za ciężki srebrny kandelabr. Nie docenił energii swej żony. Rzuciła się ku niemu i zanim zdążył zadać jej morderczy cios, uderzyła go drobną piąstką tak silnie w twarz, że odskoczył w tył.
— Gdybym nie miała dzieci, nie broniłabym się przed tobą. Pozwoliłabym ci się zabić bez oporu. Muszę jednak żyć dla moich dzieci. Mój syn zemści się na tobie za moje krzywdy. Zawiadomię prasę, jak. wygląda pożycie małżeńskie mister Harpera i jak jego piękne zasady przedstawiają się w praktyce.
Znajdowała się przy samych drzwiach. Harper rzucił w jej kierunku stojący na stole świecznik. Schyliła się. Świecznik jednak zadrasnął ją w głowę.
Cofnęła się.
Chwyciła z biblioteki gruby oprawny w skórę tom i rzuciła go w kierunku Harpera.
Wreszcie opuściła biuro i trzasnęła drzwiami. Prezes Towarzystwa dla Podniesienia Poziomu Moralności powlókł się do swego biurka. Wyjął z szuflady rewolwer i sprawdził, czy jest nabity,
— All right — szepnął do siebie. Nauczę tę starą rozumu. Jestem na skraju ruiny. Oddałem miss Raabe resztki pieniędzy które przywłaszczyłem sobie. W kieszeni pozostało mi jeszcze kilka tysięcy funtów. Za te pieniądze przedostanę się do Ameryki i zatrę za sobą wszelki ślad.
Wyszedł z biura i przeszedł do jadalni. Nie zastał w niej nikogo. Na palcach przekradł się do pokoju sypialnego. Chwilę nadsłuchiwał pod drzwiami.
Usłyszał płacz kobiecy. Jakiś dziecinny chłopięcy głosik szeptał cichutko tonem pocieszenia:
— Nie płacz mamusiu. Postaramy się jaknajprędzej opuścić dom. Człowiek, który bije moją matkę, nie może być moim ojcem. Gdy będę duży wrócę tu i się z nim porachuję.
— Poczekaj mały łotrze — szepnął do siebie, podsłuchujący pod drzwiami Harpern. — Doczekałem się tego od własnego syna.
Nie wyjmując z kieszeni nabitego rewolweru otworzył nagle drzwi.
Siedzące przy łóżku dzieci krzyknęły głośno z przerażeniem.
— Czego tu chcesz — zapytała miss Harper z niepokojem. —
— Dowiesz się za chwilę. Winszuję ci, żeś nauczyła dzieci nienawiści do mnie.
Mały szczupły chłopczyk stanął wówczas przed ojcem i zaciskając drobne pięści zawołał:
— Uderzę cię, jeśli poważysz się podnieść rękę na matkę.
Szatański uśmiech pojawił się na jego twarzy. Wyciągnął rewolwer i skierował w stronę dziecka.
— Ja cię nauczę, jak się podnosi rękę na własnego ojca.
Pani Harpern rozszerzonymi z przerażenia oczyma przyglądała się tej strasznej scenie. Strach przykuł ją do miejsca.
W najtragiczniejszym momencie rozległ się przeraźliwy krzyk dziecięcy. To Erna wzywała pomocy ile tylko sił miała w płucach. Mały chłopczyk wykazał również niezwykłą w jego wieku przytomność umysłu. Doskoczył do ojca, schwycił rewolwer i jak psiak ostrymi zębami wgryzł się w jego rękę.
Harpern krzyknął z bólu i wypuścił broń z ręki. Drugą jednak ręką uderzył malca tak silnie, że biedne dziecko upadło na ziemię. Zbrodniarz pochylił się po rewolwer.
Na widok niebezpieczeństwa, które znów zawisło nad jej dzieckiem, pani Harper ocknęła się ze swego odrętwienia. Błyskawicznym ruchem pochyliła się ku ziemi, podniosła z podłogi broń skierowała ją w stronę męża.
— Liczę do trzech. Jeśli do tego czasu nie opuścisz pokoju, strzelam. Zgrzytając zębami Harper skierował się w stronę drzwi. Biedna kobieta zamknęła je na klucz, gdy tylko zbrodniarz znalazł się na korytarzu.
Po kilku minutach zadzwoniła na służącą.
— Proszę sprowadzić taksówkę...
Służąca ze zdziwieniem spojrzała na zapakowane walizy.
— Czy pani wyjeżdża?
— Tak na kilka dni. A to oddasz panu. — rzekła wręczając służącej niewielką paczkę.
Był to starannie zapakowany rewolwer.

Przebiegłość detektywa

Tegoż wieczora odbywało się posiedzenie Towarzystwa dla Podniesienia Poziomu Moralności: Kilka minut po dziesiątej zjawił się mister Harper. Twarz jego promieniała radością. Spędził kilka czarownych godzin w towarzystwie prześlicznej miss Raabe. Piękna aktorka odprowadziła go aż do Cecil Hotelu i postanowiła zaczekać na niego w hotelowej czytelni.
Gdy ze znudzeniem przerzucała dzienniki, spostrzegła Su-Ki-Bit-Vanga.
Hallo mister Cit-Bit — zawołała. — Dokąd pan idzie? Chińczyk zrobił niezdecydowaną minę.
— Jestem bardzo zadowolony ze spotkania — uśmiechnął się z przymusem.
— Idę na posiedzenie Towarzystwa Moralnego
— Ach, tak — odparła z uśmiechem. — Chciał pan prawdopodobnie powiedzieć Towarzystwa dla Podniesienia Poziomu Moralności.
— Tak — kiwnął głową. —
— Traci pan na próżno czas — odparła. — Członkowie Towarzystwa zajmują się krzewieniem moralności wśród innych, ale nie myślą o swojej własnej moralności. Zresztą pójdzie pan innym razem. Teraz niech pan zostanie ze mną... Spędzimy mile wieczór.
— All right — zgodził się Su-Ki-Bit-Vang. —
Po wyczerpaniu porządku dziennego, Harper ogłosił posiedzenie za zamknięte. Udał się do czytelni, gdzie czekać miała na niego piękna miss Raabe. Na twarzy jego odbiło się uczucie zawodu. Miss Raabe zniknęła. Przyszyło mu do głowy, że może wyszła razem z Chińczykiem.
Pobiegł szybko do jej mieszkania. Nie otworzono mu. Nieprzytomny z gniewu, począł chodzić tam i z powrotem po ulicy.
W tym samym czasie aktorka jadła w najlepsze kolację z Chińczykiem.
— Trzęsę się ze strachu, mój żółty Titku. Ten zazdrosny Harper z pewnością czeka pod mymi drzwiami. Lękam się wrócić sama do domu.
— Uwolnię panią od tego człowieka — rzekł Azjata.
Kazał sobie przynieść papier i kopertę. Napisał kilka słów i wysłał je przez kelnera.