Strona:PL Lord Lister -20- Miasto Wiecznej Nocy.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tej w ścianach widniało kilkoro drzwi, ozdobionych chińskimi literami.
— Cóż to za napisy, Szu-Wan? — zapytał Raffles, zaniepokojony odgłosami zbliżającego się coraz bardziej pościgu.
— Nie znam ich.. Na jednych jest napis: drzwi Śmierci. Na drugich: drzwi Tysiąca Cierpień.
— Idziemy drzwiami Tysiąca Cierpień — szepnął rozkazująco Raffles do Szu-Wana.
Po bambusowej drabince uciekinierzy kolejno wdrapywali się na wysokość, na której znajdowały się wskazane drzwi. Gdy wszyscy znaleźli się już za drzwiami, Raffles raz jeszcze spojrzał na opuszczoną salę. Przednie straże pościgu znajdowały się już na szczeblach drabiny. Jednym gestem Raffles wylał zawartość flakonika z płynnym powietrzem na opuszczoną salę. Kamienne ściany drgnęły. Dał się słyszeć piekielny huk. Sklepienie sali zawaliło się, grzebiąc pod gruzami ścigających.
— Skończone — rzekł Raffles — pozbyliśmy się pościgu... Znałem kiedyś w Pekinie palarnię opium, która nosiła nazwę Bramy Tysiąca Cierpień. Było to jedyne miejsce w całym Pekinie, które nie miało pachnącej kwiatami nazwy. O ile mnie przeczucie nie myli, przejście to zaprowadzi nas do takiego samego lokalu...
Szu-Wan pochylony był właśnie nad jakimś czworokątnym kamieniem. Nagle podniósł twarz: pełen rozradowania uśmiech malował się na ustach
— Hill Street — rzekł wskazując na znak znajdujący się na kamieniu.
Przeczucia Rafflesa spełniły się. Galeria kończyła się za drzwiami, za którymi istotnie znajdowała się palarnia opium. Jednym skokiem Raffles znalazł się w samym środku lokalu i chwycił za szyję grubego Chińczyka, który robił wrażenie właściciela.
— Wstać — krzyknął — Zatrzymuję was... Jesteście oskarżeni o nielegalny handel narkotykami.
Pchnął go przed sobą, torując nim drogę. Chińczyk widząc uniformy policjantów, sądził, że nagła rewizja nawiedziła jego lokal.
Podstęp powiódł się. Chińczyk instyktownie wskazywał policjantom i Rafflesowi właściwą drogę. Po pół godzinie dotarli do drzwi prowadzących do piwnicy jakiegoś domu. Raffles silnym uderzeniem pięści ogłuszył tłustego Chińczyka i skinął na pozostałych.
— Szu-Wan — rzekł do starego kupca — nie bój się zemsty. Jesteś pod moją opieką. Przyrzekam ci ponadto, że uwolnię twego brata.
— Wielki Mandarynie, cóż ja teraz pocznę — odparł płacząc stary Chińczyk — zemsta kapłanów dosięgnie mnie wszędzie.
— Nie bój się. Jedyny człowiek, który cię widział bez maski to dowódca straży w świątyni. Człowiek ten już nie żyje. Bądź zdrów, Szu-Wan... Za trzy miesiące brat twój przyniesie ci pozdrowienia ode mnie.
Znajdowali się w małym drewnianym domku, wychodzącym na Hill Street. Około godziny trzeciej nad ranem zbiegowie znaleźli się na powierzchni ziemi. Przeżycia ostatnich dni nadszarpnęły tak silnie nerwy kobiet że gdy tylko znalazły się na powietrzu, osunęły się bezwładnie na bruk ulicy. Policjanci wzięli je na ręce i zanieśli do lokalu 18 posterunku. Poranne wydania dzienników przyniosły radosną wieść o odnalezieniu trzech zaginionych dziewcząt. Gdy jednak poczęto szukać białego mężczyzny, przebranego za chińczyka, który po bohatersku wyswobodził uwięzionych, okazało się, że znikł w sposób niewytłomaczony. Raffles wyślizgnął się niepostrzeżony przez nikogo i około szóstej nad ranem wrócił do hotelu Clifhouse, gdzie oczekiwał go niespokojny Charley.
Kapitan Smyth i jego ludzie nie wiedzieli oczywista, kim był tajemniczy zbawca. Kapitan Smyth głowił się nad tym napróżno wraz z Flattem gdy jeden z ocalonych policjantów zameldował, że posiada przy sobie broń, daną mu przez nieznajomego. Zdumienie odbiło się na twarzy detektywa, gdy przyjrzał się bliżej rewolwerowi.
— Co tam masz ciekawego, Flatt? — zapytał kapitan Smyth.
— Czytaj — odparł Flatt, wyciągając ku niemu rewolwer.

Lord Edward Lister, porucznik I Pułku Ułanów Jego Królewskiej Mości.

Smyth nie wiedział kto kryje się pod tym nazwiskiem,
— Nie domyślasz się kim jest lord Lister? — zapytał Flatt.
Smyth zamyślił się.
— John C. Raffles! — krzyknął głośno.
— Tak jest, kapitanie. To jest John C. Raffles. Czy pamiętasz jakżeś mi powiedział, że tylko John C. Raffles mógłby rozwiązać tę zagadkę? Muszę mu go odnieść osobiście.
— Poczekaj, idę z tobą. — odparł kapitan Smyth.
Nazajutrz rano Raffles znalazł w swym pokoju własny rewolwer, uwieńczony kwiatami, a tuż obok złoty posążek Buddy, wysadzany drogimi kamieniami umieszczony na marmurowej podstawce, na której wyryty był następujący napis:

„Magistrat Miasta San Francisko oraz jego mieszkańcy w dowód wdzięczności za dokonanie bohaterskiego czynu ofiarowują ten posążek lordowi Edwardowi Listerowi, alias Johnowi Rafflesowi, który wydarł ze szponów chińskich zbrodniarzy z Miasta Wiecznej Nocy osiem ofiar ludzkich.“


Koniec.