Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/513

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Rozdział XXXIX

Nazajutrz przy śniadaniu przeglądał Martin poranną gazetę. Na czele pierwszej strony natrafił na własne swoje nazwisko, wydrukowane ogromnemi, tłustemi czcionkami. Wrażenie było nowe i niespodziewane. Niemniej niespodziewana była wiadomość, że jest najpopularniejszym przywódcą miejscowych socjalistów. Przeczytał pośpiesznie namiętne przemówienie, włożone w jego usta przez młodego reporterzynę; zpoczątku chwycił go gniew na niedorzeczne insynuacje, po chwili jednak zmiął gazetę i odrzucił ze śmiechem.
— Pijany był, albo djabelnie złośliwy — odezwał się popołudniu Martin ze swego gniazda na łóżku, kiedy Brissenden wszedł i runął ciężko na krzesło.
— Czy ci nie wszystko jedno? — zapytał gość. — Nie przypuszczam, żebyś dbał specjalnie o opinję filistrów, czytających dzienniki.
Martin pomyślał chwilę, poczem odrzekł:
— Nie; w gruncie rzeczy nie dbam ani trochę. Z drugiej jednak strony może to utrudnić w znacznej mierze stosunki moje z rodziną Ruth. Ojciec jej twierdził zawsze, że jestem socjalistą, a to nędzne piśmidło przypieczętuje jego przekonanie.